środa, 28 listopada 2012

kino jakie kocham


Film Sasnalów zostawiłem kiedyś na kiedyś. Teraz wiem, że to obraz perfekcyjny, drugi po Wstydzie, co wchodzi w głowę i prześladuje przez cały czas. Film Sasnalów nie epatuje akcją, dialogi też nie są zbyt obfite. Kilka zdań i wszystko.Wspaniałe zdjęcia, idealne do założonej formy, statyczne, perfekcyjnie skomponowane kadry budujące na prawdę długie sceny. Do tego montaż miód z boczkiem po prostu. Ręka malarza. To widać wcale nie w kompozycji (choć w niej także). Wilhelm Sasnal potrafi pokazać przemoc samym wzrokiem, tragizm, albo nieszczęście zaledwie sygnalizując przebieg wydarzeń. Nie ma w tym filmie przemocy, nie ma rozpaczy i beznadziei. Wszystko to tworzy nasza głowa motywowana obrazami. to obrazy i emocje zmuszają do myślenia. Z daleka widok to film na wskroś autorski. Autorzy mówią jak kiedyś Kieślowski, że film zrobili dla siebie. Że tylko takie kręcenie ma dla nich sens. Było ich stać na niezależność której część musiał poświęcić autor tryptyku o kolorach. Film Sasnalów jest równie piękny jak niemasowy. Jest zaproszeniem do rozmowy, a rozmawiać jak mawiał Kieślowski, warto jedynie o sprawach ważnych. Ićta do kin, kupcie dvd bo na blureju pewnie nie będzie. Amen.

sobota, 22 września 2012

sztuka niezatapialna

Postęp wyniszcza. Absorbuje myślenie odciągając od tego co ważne. Uczestniczymy w pogoni za króliczkiem. Inna matryca, lepsze kodeki, nowe gniazdko, czy jeszcze jedna opcja w okienku wyświetlacza. Króliczek się zmienia, ewoluuje. Zamienia producentów, modele i typy wyrobów. W tym wszystkim co rusz się zapomina że ponad stuletnie kino pozostaje niezmiennie takie samo.Niedawno całkiem zachwycał mnie montaż "Pulp Fiction", lecz... "Do Widzenia Do jutra" techniką zdjęciową nie różni się wcale. Te same długie na kilka minut sceny, podobna praca steadycamu (wtedy już było coś takiego?). Czasami niewiarygodnie długie ujęcia, poprawne panoramy i dialogi. Język kamery jest stały, choć nasz króliczek ucieka. I nie przeszkadza wcale że "Melancholia" Larsa Von Tiera, zmontowana wbrew szkolnym zasadom, ogląda się świetnie.Jest w "Do widzenia..." scena spaceru po kościele. Długa jak sam kościół i jeszcze trochę. Z jednej kamery. Za to zrobiona z głową, operatorską głową. I mnie się wydaje że tej głowy ćwiczenie jest naważniejsze. Reszta to tylko zabawki, sypiące się ostatnio jak króli z rękawa magica.

niedziela, 19 sierpnia 2012

ugrzęzłem trochę


Ugrzęzłem trochę. Ciągle zajęty nie mogę znaleźć czasu na rozpoczęte projekty. Czekam zawieszony w próżni. Miesiące krótkich filmików odeszły w niepamięć, ambitne plany rozwoju nie mogą się przebić wśród licznych obowiązków. Czas na zmiany. Wyposażony i doedukowany chętnie podejmę poważne wyzwanie. By się rozwijać muszę coś wybrać. Nie będzie to pewnie fabuła. To praca zbiorowa, więc w gronie zbiorowości. Praca w zespole przy moim nawale obowiązków wydaje się niemożliwa. Zostaje dokument. Ukochany gatunek Kieślowskiego. Może to dobry wybór. Pozwala się wypowiedzieć, rozmawiać z ludźmi a technologia potrzebna do produkcji jest łatwa jak nigdy dotąd.

niedziela, 29 kwietnia 2012

przypadek

Przypadek decyduje o losach ludzi i przedmiotów. Pojedyncze zdarzenie kieruje przebiegiem dnia, jakimś działaniem, czasami życiem. Jedna zmiana pociąga za sobą inne i nie do końca wiadomo jak byłoby gdyby nie to co miało już miejsce. Dla jednych przypadek, dla innych przeznaczenie, lub jakaś inna siła. Coś co popycha niewidoczne domino pozornie przypadkowych zdarzeń...?

niedziela, 22 kwietnia 2012

praca

Codzienność pracy. Powszechna wśród nietworzących wielkich projektów. Bez dotacji od PISF, marszałka, czy domu medialnego lub banku. Wolność dają pieniądze, to jasne. Własne pieniądze. Środki od instytucji to zawsze jest zobowiązanie. To możliwości ale i rygor wypełnienia ustaleń, spełnienia oczekiwań. To wejście w układ. Dlatego cenię sobie moich klientów. Firmy czy przedsiębiorstwa dla których wykonując czasami proste choć zawsze staranne usługi zarabiam na życie lub nowe potrzebne do pracy "zabawki". Więcej informacji o zleceniach komercyjnych można znaleźć w zakładce "prace".

niedziela, 11 marca 2012

kij w mrowisko

W wirtualnej przestrzeni studia wirtualnego aktora raz jakiś może zastąpi żywy człowiek. Nie po to by grać bynajmniej, raczej by udostępnić ślad ruchu kamerze, która jak zwykłe narzędzie zapisze wszystko na dyskach komputera. Potem przyciskiem klawiatury wybrana będzie przestrzeń, architektura, pogoda i pora roku, mina, gest oraz treści dialogów.
Gdy już powstanie kolejne komercyjne dzieło podobnym guzikiem, lecz kinowego fotela, będziemy demokratycznie głosować, która z dostępnych produkcji zostanie pokazana na perełkowym ekranie.
Grindhousowa estetyka lat siedemdziesiątych opanowuje współczesne technologie kina. Nie dosłownie, nie tak samo, ale podobnie, na miarę nowego wieku i jego oczekiwań. Tylko dokument zastanie na placu boju. Szczery, czasami prosty film co nie obejdzie się bez żywego człowieka. Który wymaga prawdziwej przestrzeni, czasami społeczności lub miejsca dziania się akcji. Pewnie za 10 lat niczym obecni wielbiciele winylu, kinowi fani dokumentu zasiądą uzbrojeni w staromodne okulary by patrzeć na archaiczną formę ruchomego obrazu. Być może niczym zbieracze znaczków będą się spotykali na festiwalach filmowych podobnych do giełdy staroci. A w sejfie niejeden, jak dzieło sztuki, mieć będzie kultowy skrawek taśmy z resztkami narysowanego prawdziwym obiektywem obrazu;)

niedziela, 1 stycznia 2012

życzenia noworoczne

Kochani, sporo się razem napracowaliśmy przez ostatni rok. Wielu z Was śladem prowadzącego tego bloga dostrzega i potrafi wykorzystać potencjał ruchomego obrazu. Cieszę się że mogłem dla was wykonać wiele materiałów, choć równie cieszy mnie ta bardziej offowa część mojej działalności.
Mam nadzieję, że razem będziemy się rozwijać ku waszej i mojej satysfakcji ciesząc się wspólnie zmieniającym się światem (nie każde zmiany cieszą, wiem, wiem)
Wszystkim z którymi lub dla których miałem okazję pracować życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku, serdecznie dziękuję i polecam się na przyszłość:)))

podsumowanie roku

Ha ha! - myślałem, że to chwila, jednak trzy lata od pojawienia się filmujących lustrzanek minęły. Sporo się zmieniło. Minął czas zachwytu, nauki, zakupów, odkrywania możliwości, wad i zalet. Kto chciał zaraził się video na dobre, kogo nie pociągało do ruchomych obrazków pozostał w tyle. Canon 5D nie zmienił świata, lecz stał się jednym z narzędzi do jego prezentacji. Dobrze użyty potrafi być niewielkim dostępnym sprzętem rejestrującym video. Zgrabnie się uzupełnia ze stadem cyfrowych kamer RED'a, ARRI, czy Sony. W całym tym rozgardiaszu nie tyle ważne jest pojawienie się lustrzanek video ile ogólna dostępność sprzętu wysokiej jakości. Na festiwalach jak grzyby po deszczu wyświetla się filmy niezależne, offowe ale i komercyjne produkcje zrobione po nowemu, nowocześnie, czasami nowatorsko, nieraz bez budżetu lub "mikroskopijnym w Ameryce" nakładem 70 tyś dolarów;). Internet pełen jest krótkich form, pomysłów, obrazków nie do końca będących filmem, nie wpisujących się w żadne konwencje bo nie jest to już obowiązkowe. Liczy się pomysł i wiedza, wszystko inne jest do kupienia w media markecie za rogiem.