niedziela, 11 marca 2012

kij w mrowisko

W wirtualnej przestrzeni studia wirtualnego aktora raz jakiś może zastąpi żywy człowiek. Nie po to by grać bynajmniej, raczej by udostępnić ślad ruchu kamerze, która jak zwykłe narzędzie zapisze wszystko na dyskach komputera. Potem przyciskiem klawiatury wybrana będzie przestrzeń, architektura, pogoda i pora roku, mina, gest oraz treści dialogów.
Gdy już powstanie kolejne komercyjne dzieło podobnym guzikiem, lecz kinowego fotela, będziemy demokratycznie głosować, która z dostępnych produkcji zostanie pokazana na perełkowym ekranie.
Grindhousowa estetyka lat siedemdziesiątych opanowuje współczesne technologie kina. Nie dosłownie, nie tak samo, ale podobnie, na miarę nowego wieku i jego oczekiwań. Tylko dokument zastanie na placu boju. Szczery, czasami prosty film co nie obejdzie się bez żywego człowieka. Który wymaga prawdziwej przestrzeni, czasami społeczności lub miejsca dziania się akcji. Pewnie za 10 lat niczym obecni wielbiciele winylu, kinowi fani dokumentu zasiądą uzbrojeni w staromodne okulary by patrzeć na archaiczną formę ruchomego obrazu. Być może niczym zbieracze znaczków będą się spotykali na festiwalach filmowych podobnych do giełdy staroci. A w sejfie niejeden, jak dzieło sztuki, mieć będzie kultowy skrawek taśmy z resztkami narysowanego prawdziwym obiektywem obrazu;)