niedziela, 9 lutego 2014

jest moc...

Marketing ponad wszystko. Blogerzy „niedokładni” a reklamy producenta mocno stronnicze. Stąd w moim blogu wpisy o Blackmagicu. Więc, jest to fajne narzędzie. Małe, poręczne i można przywyknąć, że poza wysoką jakością obrazu nie oferuje wiele. 
W sumie kłopotów sporo. Już kiedy chcemy to przykręcić pojawia się zdziwienie. Nie pasi do riga, do wałków, do
reszty osprzętu. No, pasi do kieszeni koszuli, jak dumnie chwali się producent - jakby ją ktoś tam chciał nosić na co dzień. Zresztą potrzeba dwóch kieszeni - ta druga na garść akumulatorów. Więc kształt, wymiary, zasilanie.  Przyłącza profesjonalne ponoć  - na małym jacku. Słuchawki okej, ale mikrofon, czy audio w ogóle to lekka przesada. I to nieszczęsne mikro HDMI co się połamie po tygodniu… . Ech. 
Obraz, boski. Nie będę już się zachwycał, może coś nagram na pokaz, kawałek jakiś. Jednak bez dźwięku, bo te wbudowane mikrofony to jakoś dziwnie piszczą i słychać w nich typowe dla elektroniki zakłócenia. No, do synchra to starczy:) Obraz bossssski, już pisałem? Ale rolling jest i to spory, jak ktoś liczył że nie ma to sorki. I opóźnienie na wyświetlaczu tak że go widać choć żyć się daje. W lustrzance nie było, to mówię. Movie - tak się pisze chyba. 
Mała jest więc się wszędzie  zmieści. Z niewielkim obiektywem do dyskretnych dokumentów, lub by gdzieś zamocować, powiesić - bardzo dobra. By zawsze mieć ze sobą (w torbie, nie kieszeni) też idealna. By nagrać coś na szybko, albo do offowego kina super także.
Kupując warto pomyśleć o filtrach szarych, zewnętrznej ładowarce, szerokich obiektywach tych w wersji do kieszeni i dużych gdy trzeba trochę normalniej popracować. 
I warto pamiętać ja narzekalski jestem, a to naprawdę fajne narzędzie i kiedy je oswoić odwdzięczy się pięknym obrazem.