czwartek, 31 października 2013

diagnoza stanu - expoze

I po rozstaniu. Czy żałuję? Nie bardzo. Rynek chce "dużo tanio tesko". To można zrobić wszystkim. Ostatnio lubię cykanie ajfonem. Ma HDR i zmusza do myślenia - jak dawniej lustrzanki z obiektywem stałoogniskowym. 
To uproszczenie. Wiadomo lustrzankę mieć trzeba, choć warto pamiętać, że sam aparat zdjęć nie robi (ale dość wszystko jest jedno jaki). Jak ma się lustrzankę to idzie dorobić na pstrykaniu, choć droga kosztuje więcej niźli zarobek jaki przyniesie. Lepiej mieć taniom. Wiadomo, rynek ma prawa, popyt-podaż, łosz-end-goł, trzy w jednym. Tak to widzę na codzień. Czasami, rzadko, się zdarza inaczej. Że są oczekiwania, pomysły że chodzi o
jakość nie jakoś. Tak bywa, czasami. Co dalej. Blackmagic. Kto raz uwidział ten wierzy. Od tego nie ma ucieczki. 30 klatek, DNG, 4K i zapis na dysku, plastyka i głebia - tego się nie da nie kochać. Aż szkoda że rynek jak zwykle swoje. A światak... zawija i nic go nie obchodzi. Kulture obrazu poznaje z wikipedii, za mantrę ma rynek i dużo tanio tesko. 

sobota, 13 lipca 2013

dualizm - CV

Dualizm się zaczął w podstawówce. Tamten był korpuskularno-falowy. Teorie przedstawił niezapomniany pan od fizyki - Czyż. Ciągnie się za mną ten dualizm od wtedy do teraz, bez przerwy. Dotyczy dźwięków, uczuć, obrazu.

Urodziłem się późno lub za wcześnie. W czasach gdy jedna kultura już dobiegała,  druga raczyła raczkować. Do teraz mam kłopot do której mi bliżej. Czy filmy Kieślowskiego, czy te obecne kręcone z ręki,  w 48 godzin. Czy mówić Coś czy jakoś? Teraz też Coś się mówi, czasami.  Częściej ważniejsze jest jakoś. Że poruszone zdjęcia, że kadry niby niedbałe, że montaż taki dziki jakby. Są takie filmy na festiwalach. Najczęściej gnioty o niczym. Zdarzają się perełki co budzą zazdrość. Gdzie gra to wszystko ze sobą. Gdzie Coś jest Jakoś pokazane. To ten cholerny dualizm. Ma podgatunki. Dotyczy kina normalnego obiegu i działa w niektórych  filmach. Dotyczy też malutkiej twórczości, czasami w internecie, na youtubie najwyżej na przeglądzie jakimś. Tam też Dualizm bywa obecny.
Jego obserwacja nie męczy wcale. Ot jedni widzą inni nie dostrzegają tego zjawiska. Prawdziwy kłopot jest z jego świadomym stosowaniem. Gdy chce się Coś napisać by Jakoś to pokazać. Niby wiadomo scenariusz, scenopis, zdjęcia. Ale dualizm trzeba mieć w głowie i potrafić go stamtąd wyciągnąć. I to jest trudne, choć się staram.

Autorką zdjęć jest Żaneta Walczak, pięknie dziękujemy.


poniedziałek, 11 marca 2013

postęp - podstęp

Gadżet znów górą. I znowu kłopoty. Bo przecież ma być jak zwykle. Kamera -  duża, światła od groma, kabli dużo i bez gadżetów proszę.  Tak mam na co dzień. Umiejętności raczej się nie liczą. Ważny jest blichtr, wrażenie, aura profesjonalnej naftaliny. Im więcej "gratów" tym lepiej, tym więcej trzeba zapłacić i "lepszy produkt" - oczywiście. Ja to mam w nosie. I-phona mam od zawsze, po dokupieniu "mikrofonika" nie mają sensu rekordery-bajery. Profesjonalny mikrofon i program za kilka euro biją na głowę standardowy rekorder radiowca. Wygodny pulpit, łatwa edycja, dowolny format zapisu i klik - o, właśnie wysłałem na Dropa, lub mejlem do radia i gazety. Dziwne że nikt się nie dziwi że tak można. Że lepiej jest bawić się w magnetofon, żonglować kartą SD z laptopem na kolanach, no chyba że prawdziwa kaseta, ale to tylko hardcorowcy w najszlachetniejszej odmianie.

niedziela, 17 lutego 2013

łatwo, łatwiej, najłatwiej

W dorosłym życiu posługiwałem się Final Cutem. Ten zaawansowany program daje możliwości daleko większe od potrzeb. Montaż obrazu to proste w filmie zajęcie. Można realizować je wyrobami różnych producentów. Profesjonalne oprogramowanie spod znaku Appla czy Avida nadaje się doskonale. Każde ma swoje cechy i wymagania, każdego trzeba się uczyć prawie od nowa. Z wyjątkiem nowej wersji jabłka. Prosty do bólu soft wywołał sporo kontrowersji. Obraza dla zawodowców, podobny do amatorskiego oprogramowania FCP X nie spotkał się z dobrym przyjęciem. U mnie ma coraz lepiej. Wystarczy zdziecinnieć, zapomnieć o starych nawykach by śmieszne funkcje nabrały sensu i znaczenia. Staram się montować w nowym Finalu.
Prosto i szybko wykonać pracę dla telewizji, internetu albo innego medium. Bez niepotrzebnych etapów, z laptopem na kolanach. Może do filmu bym go nie zabrał, lecz do codziennej pracy już jak najbardziej. Dużo, tanio, Apple - i nie ma co się czepiać, jak obiektywnie popatrzeć.

czwartek, 3 stycznia 2013

zamiast podsumowania

W tym roku czas zleciał na produkcji materiałów,  reorganizacji działu pewnego przedsiębiorstwa i różnych takich. Nie skarżę się wcale. Zupełnie serio cenię współpracę z firmami dla których coś tam robię i cieszę się gdy zrobione spotyka akceptacja.
Niewiele więcej dokonałem. No, napisałem scenariusz i serio całkiem chcę go zrealizować. Trochę się nauczyłem, zdobyłem doświadczenia i pewność co i jak, by tak lub nie tak.

2012 był pracowity i choć nie owocuje wielkim dziełem należy go ocenić z satysfakcją. Tym bardziej go lubię (ten rok) że wiem już co i jak oznacza dla mnie kino. posiadłem ogląd na stan rzeczy i wiem już w którą stronę należy łodzią moją kierować.
Uprzejmie dziękuję tym co zaufali mi w roku 2012 i tym którzy pomogli podczas niejednej realizacji. O wybaczenie proszę za upór i przekonanie do moich jedynie słusznych racji. Jeszcze raz wszystkim dziękuje i do ponownego spotkania w przyszłym roku